Samoocena fatalna, samopoczucie też chwilowo kiepsko. Do świąt 10 dni, a
tu wciąż mi się dokłada rzeczy do zrobienia. Ł. nie może mieć urlopu
przed świętami, więc plan sprzątnięcia w czwartek i piątek padł.
Zrobliśmy ambitnie listę i staramy się na raty. Nie jestem maniaczką
porządków, ale trochę bym chciała. Na razie dziś wypraliśmy z Siajem :)
ostatnią firankę i kapę na łóżko.
Ale lista dłuuuuga. Tylko prezenty prawie wszystkie.
Praca i szefostwo jakby oszalało. Co jeszcze można zmieścić w przyszłym tygodniu?
Trzy wigilie mam pracowo, na jednej była propozycja, żebym referat
wygłosiła. Są ludzie, którzy zapomnieli, po co się przerywa pracę i że
się ją przerywa kiedykolwiek.
22.grudnia robię egzamin. To nie mój pomysł, studenci chcą :)).
Ach i jeszcze impreza na niedzielę. Bo dwa lata temu, pamiętam,
pamiętam, ależ miałam już dość. Nie wiedziałam, że za 4 dni poznam
mojego Synka.
A Siajo otwiera z mamusią tendarz adwentowy, codziennie jedną czekoladkę i powtarza sięta idą .
I jeszcze przerywa czasem zabawę i mówi:
Tocha Siajo mamę.
Jest dobrze, będzie dobrze.