sobota, 23 czerwca 2007

Tata

Notka w zamyśle miała być skończona zaraz, ale nie wyszło no nie?

Dzień Ojca, więc ojcowie zostali uhonorowani. Znaczy dostali prezenty (ja staram się o 3 - od Frania dla Ł., dla taty mojego i taty Ł.)

Ł. to tata na medal. Choć Franio to ewidentnie synek mamusi, to tata jest jak najbardziej kluczowy.
Jest zawsze - przez ciążę, przy porodzie, pediatra zna go równie dobrze jak mnie. Apteka znacznie lepiej.
Jest w Testosteronie (przynajmniej takim teatralnym), gdy jeden z bohaterów przepytauje żonę przez telefon, co i jak tam dziecko. W oddziale firmy Ł. jest to absolutnie typowe, ponieważ byliśmy na sztuce firmowo, przez rząd przeleciał wybuch śmiechu.
A więc dziękujemy :))))

W nagrodę na ognisku wieczorem...
Było dwóch tatów - Ł. i gospodarz. W. mógł sobie grillować, donosić, karmić nas i ścigać uciekającego królika, którego chciał Franio. Ł. mógł grać z chłopakami w piłkę.
Myśmy mogły sobie posiedzieć...:)
Wyglądali na zadowolonych z życia...

czwartek, 21 czerwca 2007

Dziękuję

Dziękuję za trzymanie kciuków:))
Przydało się.
Wygląda, ze nie jest źle. Szyjka się trzyma. Co prawda żelazo, furagina, nystatyna i dalej magnez, ale to mniejszy problem jest.

Co prawda mam wciąż wiele obaw, ale mi lepiej.

Oby to następne badanie było ok. Doktor chyba dobry - Dziekuję Missja za info.

A lubicie poziomki? My tak...

wtorek, 19 czerwca 2007

17 tygodni

17 tygodni dziś ma Feluś. I rusza się! Od kilku dni wyraźnie, w zeszłym tygodniu jeszcze nie byłam całkiem pewna.

A Franio mi dziś przyniósł czereśnie.



Całe pudełko przyniósł ze spaceru. Całe dla mnie, sam się najadł pod drzewem już.
Od sąsiadki, fajnych tu w okolicy mamy sąsiadów nie?

Wtorek niby lepszy. Poprawa nastapiła m.in. na skutek lodów czekoladowych, które moi chłopcy przywieźli, żeby mi było lepiej:)).

Ale:
1.Praca wciąż się problemuje. Czy środa będzie lepsza?
2. Wciąż mam dołek. Może po prostu, jak Ł. wrócił to ze mnie zeszła ta dzielność trochę, którą musiałam mieć, jak był daleko?
3. Zapisałam się na takie lepsze USG, bo mamy wskazania - moja wada (i operacja będąca jej konsekwencją) - może być też u dzieci. Choć niby nie dziedziczna. Ale jak już wiem, czasem to znaczy, ze nie wiadomo ewentualnie jak. "Zdarzają się ciągi rodzinne" - jak to określa lekarka, do której chadzam na kontrole. No i też się martwię, co tak zobaczy, ten specjalista, który do nas dojeżdża aż z Łodzi.

poniedziałek, 18 czerwca 2007

Tata home :)




Wrócił. O mało by się spóźnił na przesiadkę we Frankfurcie, bo nad Meksykiem szalała burza. Bagaż się owszem spóźnił, ale dziś dowieźli do domku.

Niestety tata z jet lagiem nie miał zbyt duzo szans. Dziecko wstało o 6.00. Pacyfikowane jakiś czas, po 9.00 zażądało przeczytania "Franklina" przez tatusia.
Interpretacja była zabójcza, co jakiś czas musiałam z kuchni wołać, bo ewidentnie zasypiał.

Mąż z jet lagiem też nie miał się lepiej. Na odmianę wyjechali moi rodzice, a ja wiadomo co.
Teraz śpi, ma czas, dopóki maluch nie wstanie. Rewelacją dla nas są wciąż utrzymujące się 2-3 godzinne drzemki po południu.

***
W Krakowie jest ulica Poniedzialkowy Dół. I to niestety też dziś mamy - Ł. jet lag, Franio skumulowanie buntu, a ja liczne katastrofy w pracy, które zdalaczynnie musiałam rozwiązać. Uff.

niedziela, 17 czerwca 2007

Czekam

O 23.13 sms, ze samolot startuje z Saltillo. O 3.42, że Ł. rusza z Mexico City. Czekam. Nienawidzę, jak ludzie podróżują. Zawsze się boję. Najbardziej lubię, jak jedziemy wszyscy, a najlepiej to piechotą ;).

Czekam na męża. Czekamy na tatę. Rostania może dodają uroku związkowi, ale ciężko samemu, gdy coś jest nie tak.
Powinien być ok. 21 w domu.

***
Pytanie - na ile rat można jeść tabletkę magnezu - ja minimum cztery...

***
Jak jest ciepło...



...to fajnie się schłodzić:).