poniedziałek, 18 czerwca 2007

Tata home :)




Wrócił. O mało by się spóźnił na przesiadkę we Frankfurcie, bo nad Meksykiem szalała burza. Bagaż się owszem spóźnił, ale dziś dowieźli do domku.

Niestety tata z jet lagiem nie miał zbyt duzo szans. Dziecko wstało o 6.00. Pacyfikowane jakiś czas, po 9.00 zażądało przeczytania "Franklina" przez tatusia.
Interpretacja była zabójcza, co jakiś czas musiałam z kuchni wołać, bo ewidentnie zasypiał.

Mąż z jet lagiem też nie miał się lepiej. Na odmianę wyjechali moi rodzice, a ja wiadomo co.
Teraz śpi, ma czas, dopóki maluch nie wstanie. Rewelacją dla nas są wciąż utrzymujące się 2-3 godzinne drzemki po południu.

***
W Krakowie jest ulica Poniedzialkowy Dół. I to niestety też dziś mamy - Ł. jet lag, Franio skumulowanie buntu, a ja liczne katastrofy w pracy, które zdalaczynnie musiałam rozwiązać. Uff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz