piątek, 7 lutego 2014

Operacja


Pierwsza operacja, pierwsza narkoza u mojego dziecka. Bałam się bardzo, na szczęście wszystko poszło dobrze, przepuklina usunięta, poziom obsługi i wsparcia bardzo wysoki, opieka absolutnie super, tak niesamowicie z sercem, dzieciaki na ręce brali i zabierali na salę, oczywiście zabawka może być (i tak Szymuś oddalił się z piłą w jednej ręce, a młotkiem w drugiej), ale na początku ciężko bardzo, bo Szymcio się bardzo bał, taka kupka nieszczęścia, najpierw stawiał opór w szatni, ale potem tylko leżał i płakał i "weź mnie stąd, tu jest okropnie". Szczęśliwie niezawodny Franklin pomógł, a potem już go jakoś ukoiłam. Wspomniana opieka - przeciwbólowy + głupi jaś podany w wodzie z sokiem malinowym, sok pani dr miała do pokazania, nawet dała Szymowi trzymać. Potem zasypiał - to jest myślę fajne dla dziecka, że mama jest cały czas aż zaśnie, ale niełatwo na to patrzeć powiem szczerze, takie odpływanie,  jednak nie wygląda na zasypianie normalne. Budzenie już inna bajka, znacznie lepiej szło, jakby się budził z oporem i trochę z płaczem, ale minimalnie. Potem już w ogóle super, bawił się, pojechaliśmy do domu i domu tylko trochę taki oszołomiony.
Po południu już chodził i rozrabiał.

Starszaki wpadły, obejrzały, że Szy w jednym kawałku i... wróciły, bo stanu normalego:
Mamusiuuuu, bo pani z angielskiego pytała, czy chciałbym wziąć udział w konkursie recytatorskim. (tak, po angielsku. Po polsku też bierze udział, a jak).
Mamuniuuuu, bo w piątek jest ten konkurs kolęd w innych językach i p. G. pytała, czy ja bym chciała - to Julia. Mentalne AAAAAAAAAA i spokojne pytanie: w jakim jezyku chcesz? Po niemiecku. A tu ja jeszcze chrypiałam rozpaczliwie, no ale zaczęłyśmy Schlittenfahrt. Na szczęście dla mnie konkurs odwołano.






Bal na sto par




Na razie Młodszaki, bo Franiowy bal dopiero 17.02, to potem sobie dołożę.
W tym roku życzenia były następujące - Julcia najpierw chciała być Kleopatrą (warunki fizyczne me właśnie TAKIE, nie?), a Fra faraonem (ciekawe, co by panie w szkole powiedziały, jakby przybył boso i tylko w przepasce na biodrach oraz tym czymś na biodrach). Po przedyskutowaniu Franuś uznał, że chce być górnikiem, Julka dowiedziawszy się, że naszyjnik może mieć też w innym stroju uznała, że woli wiosnę (a naszyjnika i tak w końcu nie wzięła :)).
Szymcio zapytany o bal orzekł stanowczo:
-Będę BYKIEM
Hmmm
Pracowaliśmy na koncepcją łaciatej krowy, ale gdy Jula przyniosła strój sowy na przedstawienie Szy uznał, że idzie w ptactwo
Poszedł:
- Będę BOCIANEM.
No i byli :):).