Poniedziałek 17.06 - do Krk na dyżur, po drodze z Ł. na lotnisko. Potem wrócić, odebrać Ju, Amelkę i Marysię, na chwilę do nas i potem na tańce. Na zumbę tym razem się nie zdecydowałam.
I recenzja do zrobienia.
A i odkryłam, że na konferencji "na koniec tygodnia" wprowadzono zmiany i referat mam nie w sobotę, ale w piątek. Tak, oczywiście opcja, że potem będzie wolne jest fajna, ale perspektywa, że treść jeszcze w proszku - stresująca.
Upał i bark Ł. - olałam robienie referatu, uznałam, że jednak w Niemczech dopiero.
We wtorek się ciut leniłam,w sensie nikogo nie woziłam:). Mama mnie wieczorem wyciągnęła do sklepu i trochę obkupiła imieninowo, a mój tata położył wszystkie dzieci spać!
Więc...
W środę udałam się z synem zasadniczo i córką ekstra na pielgrzymkę
komunijną do Kalwarii. 3 h nas ksiądz po dróżkach wodził, a kto zna, to
wie, że nie jest tam płasko. Stopni 30 coś. Ale było pięknie mimo mimo.
No i w czwartek do Niemiec, dopiero tu siadłam nad referatem, czwartek wieczór i pt do południa .
Ale referat mi wyszedł ( a rzadko jestem z siebie zadowolona) ipotem miałam 3 dni, że nic nie musiałam.
I Drezno w niedzielę zobaczyłam.
Trochę jak odwyk :))).