Potem przenieśliśmy się nad morze, gdzie byliśmy znacznie większą bandą, bo w porywach w 9 osób (+Feluś).
Morze, jak nietrudno zgadnąć też nam odpowiadało, zwiększyliśmy
jeszcze stopień objadania się, bo doszły gofry i ryby. Z tym że jeśli ja
chciałam na plaży zjeść rybę to Siajo musiał jeszcze spać.
W przeciwnym wypadku zjadał swoją i moją. Ale padał nam ładnie na plaży i NIE ZAWSZE zdążył się obudzić.
Franio jak cała nasza rodzina kocha jeść. Jada wszystko, prawie wszystko
mu smakuje, spala chyba dzięki niespożytej ruchliwości. I lubi wybierać
i zamawiać:
Plan na przedpołudnie: śniadanto, kawta, plaża
Plan na popołudnie: obiadet, tulti, piwto.
Rzecz jasne kto inny pił piwko, kto inny był w kulkach. Na kulkach
wkurza mnie tylko, że my się staramy, żeby szanował innych, nie wpychał
się itd. a spora część rodziców ma to w nosie. Jeśli bardzo mi nie leży
zachowanie (np. Franio odczekawszy zjeżdża, a tu takie większe do góry
zjeżdżalnią zaczyna), to zwracam uwagę. Najczęściej wtedy rodzic zaczyna
jednak patrzeć. O ile jest. Bo część zostawia tam dzieci i idzie do
sklepu itd.
Nie utyliśmy na takim stylu życia, bo wszędzie trzeba było sporo dreptać. Np. na plaże 800 m, w tym pod i z górki ). Wersja lajtowy odpoczynek to jakoś mi nie działa, ale i tak odpoczęłam super.
Pokus jak wiadomo nad morzem sporo, Siajo ma kilka namiętności: tulki – Siajo wyjdzie, jak pieniążet się stończy, mamusiu!, piłeczti z mentomatu i takie autka itd. automatyczne.
Byliśmy też w Gdańsku na jarmarku dominikańskim, czego mi się od dawna chciało.
Ale prezent Ł. kupił mi w sklepie – kolczyki z bursztynami, bo takie najbardziej lubię.
Siajo kupił sobie (haha, ale sam wybrał) jedną drewnianą kuleczkę i rzemyk. Kosztował dziadka złotówkę ).
Najbardziej podobało mu się siedzenie na moście i statki:
Pogoda zmienna, ale padało niewiele i tylko krótkimi zlewami. Dzięki temu zaliczyliśmy też pociąg (z miasta do miasta) i fantastyczną (jak się okazało, bo Franio wciąż o tym mówi) wycieczkę prompem.
I jeszcze minozoo:
Było super:
czwartek, 16 sierpnia 2007
środa, 15 sierpnia 2007
Wakacje cz. I - Warmia
Warmia jest piękna prawda?
Dziękuję tatusiu, że nas tu psiwioźleś na to pyszne jedzonko.
Podobne teksty Siajo serwował także kelnerkom, ale zasadniczo to podziękowania należą się Ł., że nas wziął na super wakacje . Bo były absolutnie super, właściwie powinien być dla mnie wredny, bo wtedy nie byłoby mi tak żal wracać .
Franiowi podobało się wszystko w zasadzie. Po pierwsze on lubi podróżować, nie ma żadnych kłopotów, ogląda widoki, je i śpi.
Po drugie reszta też była atrakcyjna. I mieliśmy świetną pogodę. Bo jak upał to woda, taki przejęty nosił wodę w wiaderku (Siajo niesie wiaderto pełne wodą!), polewał nam nogi, sobie brzuszek.
I kopał. Czasem w najdziwniejszych miejscach, np. musiał nosić piasek po kilkanaście metrów, ale jak takie ISO akurat.
Tatusiu, prosze wytopać głęboti dołek. Taaaaki głęboti, że Siajo musi się schylać.
Jak bardzo nieprzyjaźnie (2 dni) to basen. Mi najbardziej pasowało ciepło, pochmurno, bo wtedy mogłam z nim siedzieć nad brzegiem, a nie chować się w cieniu.
Upał był taki, że piasek parzył:
Idź na paluszkach – próbuje pomóc tata.
Nie tatusiu, Siajo idzie porządnie, na całych nóżtach.
Idealnie nam padał na kocyku w południe, chwila głaskania i odpoczywamy:
Żelaznym punktem był PZ – plac zabaw, gdzie Siajo w zasadzie głównie zjeżdżał, od nas żądając interakcji:
Tu jeś tata zjeździalnia mamusiu i Siajo będzie zjeździał. Ja cię zaprowadzę. I prowadził, nie ma szans na zakamuflowane czytanie książki.
W sumie moze się wydawać, ze to monotonny sposób spędzania wakacji. Prawie żadnego zwiedzania itp. Ale na zwiedzanie był czas kiedyś i będzie znowu, a teraz z lubością budujemy baby i patrzymy jak Franio odkrywa świat.
Cysterna jedzie! Z mlećkiem. Cysterna jedzie do Afryti mamusiu, bo nad wodą się nie zmieści.
Dał nam do myślenia z tą Afryką, ale w końcu raz ją pokazał… Lactima, fabryka serów i jogurtów, faktycznie w drodze nad wodę.
I do tego lody i kawa. I szanty w Olsztynie na rynku ).
Tak nam po prostu dobrze tam było.
i jeszcze warmińskie osobliwości:
Dziękuję tatusiu, że nas tu psiwioźleś na to pyszne jedzonko.
Podobne teksty Siajo serwował także kelnerkom, ale zasadniczo to podziękowania należą się Ł., że nas wziął na super wakacje . Bo były absolutnie super, właściwie powinien być dla mnie wredny, bo wtedy nie byłoby mi tak żal wracać .
Franiowi podobało się wszystko w zasadzie. Po pierwsze on lubi podróżować, nie ma żadnych kłopotów, ogląda widoki, je i śpi.
Po drugie reszta też była atrakcyjna. I mieliśmy świetną pogodę. Bo jak upał to woda, taki przejęty nosił wodę w wiaderku (Siajo niesie wiaderto pełne wodą!), polewał nam nogi, sobie brzuszek.
I kopał. Czasem w najdziwniejszych miejscach, np. musiał nosić piasek po kilkanaście metrów, ale jak takie ISO akurat.
Tatusiu, prosze wytopać głęboti dołek. Taaaaki głęboti, że Siajo musi się schylać.
Jak bardzo nieprzyjaźnie (2 dni) to basen. Mi najbardziej pasowało ciepło, pochmurno, bo wtedy mogłam z nim siedzieć nad brzegiem, a nie chować się w cieniu.
Upał był taki, że piasek parzył:
Idź na paluszkach – próbuje pomóc tata.
Nie tatusiu, Siajo idzie porządnie, na całych nóżtach.
Idealnie nam padał na kocyku w południe, chwila głaskania i odpoczywamy:
Żelaznym punktem był PZ – plac zabaw, gdzie Siajo w zasadzie głównie zjeżdżał, od nas żądając interakcji:
Tu jeś tata zjeździalnia mamusiu i Siajo będzie zjeździał. Ja cię zaprowadzę. I prowadził, nie ma szans na zakamuflowane czytanie książki.
W sumie moze się wydawać, ze to monotonny sposób spędzania wakacji. Prawie żadnego zwiedzania itp. Ale na zwiedzanie był czas kiedyś i będzie znowu, a teraz z lubością budujemy baby i patrzymy jak Franio odkrywa świat.
Cysterna jedzie! Z mlećkiem. Cysterna jedzie do Afryti mamusiu, bo nad wodą się nie zmieści.
Dał nam do myślenia z tą Afryką, ale w końcu raz ją pokazał… Lactima, fabryka serów i jogurtów, faktycznie w drodze nad wodę.
I do tego lody i kawa. I szanty w Olsztynie na rynku ).
Tak nam po prostu dobrze tam było.
i jeszcze warmińskie osobliwości:
poniedziałek, 13 sierpnia 2007
Z powrotem
Wróciliśmy. Było absolutnie super. Jutro więcej, dziś padam. Na dodatek
mam założonego holtera i cała jestem okablowana. Aż do jutra, bo to
całodobowe badanie. Pierwsze do decyzji jaki ma być poród .
Subskrybuj:
Posty (Atom)