czwartek, 15 lutego 2007

Wieczór

Wieczór wczoraj popsuł się trochę, bo do mnie napisała moja szefowa z Prady :/ i zażądała syllabusa, który zatwierdziła pół roku temu i za 2 tygodnie rusza. Po to, aby go odrzucić.
A Ł. coś się zepsuło w Belize i musiał się ztelekonferencjować o 22.00 i potem przetworzyć systemy, cokolwiek to tym razem znaczy.
Nic to, nadrobione dziś:)).

[Syllabus też dziś pozmianiałam - usiłując stworzyć iluzję, że dużo zmian, a naprawdę mało. Zobaczymy, ile razy ejszcze odrzuci :(.]

***
Mamusiu jibka śpi na duzim bulbulu.

Mam jako wygaszacz przerywnik pewnej miłej stacji z bajkami...

środa, 14 lutego 2007

Walentynki

W ramach walentynek prezencik śliczny, ale najlepszy prezent to fakt, że Ł. ma urlop do końca tygodnia. Już to, ze urlop to super, a po drugie to miała już być Kolumbia, ale jeszcze się przesunęła, za tydzień chyba.
Więc wolne w trójkę, basen, nasze dziecko będzie chyba typowym Australijczykiem
-Mamusia, Siajo bajdzo jubią basen?
-Bardzo.
-Siajo psijedzie znowu?
-Oczywiście.

Od jakiegoś czasu konieczne jest potwierdzanie, że nastąpi powtórzenie, nawet w przychodni u pani "doktoj".
Może jeszcze dziś jakieś lody albo kawa, może w Empiku np.?
Dobre wiadomości - tata po operacji już, chyba ostatnia, dwa lata temu wypadek z ręką, ta już chyba szósta. Ale udana, ręka prawie odzyskuje sprawność, tyle ile się da, ale bardzo dużo, zwłaszcza, że wtedy po wypadku wyglądało, że nic nie będzie.
Więc dziś jest dobrze i wszystkie inne zmartwienia proszę dziś nie przeszkadzać.

Zima u nas:

wtorek, 13 lutego 2007

Lubicie

Lubicie...



pączki?
Bo my bardzo.
***
Syn mój jest póki co absolutnie szczerym dzieckiem. Za karę się chodzi do kąta. I potem należy przeprosić, ukochać i obiecać, ze już się nie będzie (cokolwiek się tym razem broiło). No więc psiepjasiam jest, ukochać to betka, bo on ogólnie przytulny jest (i te dwa elementy to zgłasza już w chwili, gdy jest do kąta prowadzony). Potem pytam:
Nie będziesz już.... (tu wstawić dowolnie - rzucać, wyciągać szuflady itp. itd.)
Bęęęędzie Siajo jeście bęęęędzie, znooowu.

I co Superniania na to?

niedziela, 11 lutego 2007

13 h

Wzięliśmy wczoraj dziecko na basen, bo po pierwsze wreszcie wyzdrowiało, a po drugie jak się mieszka na południu pod górami, to śniegu nie ma i żimowe rozrywki chwilowo niedostępne. Dziecko zadrzemało w drodze tam, potem poszalało. W rękawkach pływa bardzo ładnie i pięknie się przy tym zmacha/ Potem pojechaliśmy do ulubionej naleśnikarni i po drodze Siajo padał niemalże, ale po jedzonku ożył, w drodze do domu NIE zasnął, położyłam go potem i niestety. Poleżał i:
Mamo Siajo pał juś, nie bedzie pać jeście.
[Czy ja pisałam, że Siajo uwielbia wszelkie określenia typu "bardzo, już, jeszcze, znowu, na pewno"? Uwielbia i używa bez umiaru :)))).]
No to wstał. I co dalej?
O 17.40 usiadł po turecku koło mnie, kiwnął się do tyłu i zasnął w pięknej pozycji a la joga. Na amen zasnął, nie dało się obudzić.

Mimo złych przeczuć naszych (dziecię jest skowronkiem, ja też, ale nie AŻ TAKIM) spał nieźle. O 4.45 siusiu i trochę gadania, a potem do 7.10.

A jeszcze argument mojego brata:
Jak Ci się obudzi o 3 to tym razem przynajmniej będziesz wiedziała dlaczego, a tak to zazwyczaj nie wiesz.
Bo niestety często się budzi. Zazwyczaj po jakimś śnie, bo gada, woła coś i pyk - oczy otwarte.