piątek, 12 stycznia 2007

Taszka

Pod wpływem ilustracji w książeczce na kolację Mama taszkę Siajowi jób, pjosie.


Poza tym piątek, a więc jest dobrze. A zarazem średnio bardzo, bo Ł. znowu ma w planie ciepłe kraje na jakieś trzy tygodnie. A mój plan na przyszły semestr wygląda mniej fajnie niż na ten. Ale na tym tle nie mogę przesadnie narzekać, bo primo i tak nie muszę siedzieć tyle poza domem, co w innych pracach, secundo, ten semestr krótszy jest.
A jeszcze średnio, bo coś. A na to nic się nie da poradzić, tylko cierpliwość.

A Siajo dziś do Dziadka, który w opcji tygrysa komunikował zamiar pożarcia wnuka:
Dzionko śniadanto byjo.
Fakt. Nie da się ukryć, że było i to dobre (wszyscy lubimy jajka).
A i jeszcze, to wreszcie kupiłam sobie patelnię teflonową. I wreszcie smażenie placków było przyjemnością. Którą dziś uskuteczniałam. Znaczy uskutecznialiśmy, bo Siajo asystował. Stojąc obok na krześle.

wtorek, 9 stycznia 2007

Jest...

... jest zdrowy, jest zdrowy, jest zdrowy. Tzn. infekcja trwa, ale wczoraj byliśmy u kardiologa i Mały nie ma wady serca, nie będzie musiał mieć takiej operacji jak ja. Nie będzie musiał, nie będzie musiał.

Ach, grzeczniutki był, EKG i echo, wszystko sprawnie i spokojnie, tylko mama tutaj bądź. Jestem, gdzie miałabymw takim momencie być.

A dziś wieczorem, rytualnie mówię, ze mama bardzo go kocha i znowu cichutkie :)))):
Siajo tocha mamusię.
Tą "mamusią" rozkleja mnie zupełnie.

niedziela, 7 stycznia 2007

7.1

Chorujemy. Wszyscy niestety. Maluch na razie walczy bez antybiotyku, tylko inhalacje. Oby to wystarczyło. Ja leczę się babcinymi sposobami, bo jakoś dla mnie najlepiej działają. Tylko jak leczyć ból gardła, gdy wciąż trzeba mówić? :))
Chyba w związku z chorobą samopoczucie bardzo takie sobie.

Na pociechę mieliśmy to: