wczoraj byłam nieszczęśliwa, rozżalona i zbuntowana. Na fali tego buntu
miałam nawet zamiar nie zrobić obiadu. Bez sensu i dziecinne nie?
Ale poszliśmy rano na sanki i rzucać się śniegiem. I zrobiło się lepiej.
Po pierwsze trochę poprawiłam sobie perspektywę - myśląc np. o chorym
imienniku Małego z innego bloga :((.
Po drugie - wierzę, mocno wierzę, że będzie dobrze, że drugi maluch nas w końcu zechce.
***
Wieczór natomiast był straszny. Miałam wyjść na 45 min. zrobić
zaliczenie studentom. I nagle - to było straszne, tak nagle, Maluch się
zatruł. Trzymałam przelewające się przez ręce dziecko i jakbym na piecu
siedziała; z minuty na minutę cieplejsze aż do bardzo wysokiej
temperatury. Wezwanie Ł., pilne telefony i koleżanka zgodziła się zostać
w pracy i zrobić zaliczenie, kochana. Leki, trzymanie na koalnach i
kołysanie. Naprawdę myślałam, że zaraz pojadę z nim do szpitala. Tylko,
że pediatryczny u nas nie jest fajny. Powolutku się poprawiło. Teraz już
śpi. Ja czekam na kawę, bo ogarnęło mnie takie zmęczenie, że trudno mi
się ruszyć z miejsca. Mam nadzieję, że już po wszystkim.
piątek, 26 stycznia 2007
czwartek, 25 stycznia 2007
Stan
Stan bycia-mi-źle trwa niestety. Nie jestem dobra w optymistycznym mysleniu czasem.
Wczoraj wieczorem rozrywka - 140 indeksów do wypisania. Dziś c.d. - poprawianie następnego egzaminu.
Liczyłam na bardzo spokojny weekend, ale niestety - w gości trzeba.
Tylko śnieg fajny.
Wczoraj wieczorem rozrywka - 140 indeksów do wypisania. Dziś c.d. - poprawianie następnego egzaminu.
Liczyłam na bardzo spokojny weekend, ale niestety - w gości trzeba.
Tylko śnieg fajny.
środa, 24 stycznia 2007
Dwutorowo
Dwutorowo dziś.
Bo po pierwsze to fajnie - dzień w domu, jest śnieg. Byliśmy na sankach, biliśmy się śnieżkami, rysowaliśmy na śniegu i tropiliśmy Tajemnicze Ślady.
Ubieramy buty:
- Śle mamusiu - (źle założony but. Nie wiadomo czemu, ale jesteśmy o tym mocno przekonani).
- Dobrze zaraz poprawię.
- O ten lepij mama ubjała
Kontrola jakości, panie.
Po drugie to jest niefajnie.
Wczoraj cztery godziny jechałam z Krakowa, gościa przede mną zwiozło do rowu.
Ł. poleci niedługo do Kolumbii - na trzy tygodnie chyba.
I jeszcze coś, co właściwie jest głównym powodem zmartwień i rzutuje na humor bardzo. Bez tego jakoś łatwiej by było. Kiepsko sobie radzę z niektórymi problemami niestety.
Bo po pierwsze to fajnie - dzień w domu, jest śnieg. Byliśmy na sankach, biliśmy się śnieżkami, rysowaliśmy na śniegu i tropiliśmy Tajemnicze Ślady.
Ubieramy buty:
- Śle mamusiu - (źle założony but. Nie wiadomo czemu, ale jesteśmy o tym mocno przekonani).
- Dobrze zaraz poprawię.
- O ten lepij mama ubjała
Kontrola jakości, panie.
Po drugie to jest niefajnie.
Wczoraj cztery godziny jechałam z Krakowa, gościa przede mną zwiozło do rowu.
Ł. poleci niedługo do Kolumbii - na trzy tygodnie chyba.
I jeszcze coś, co właściwie jest głównym powodem zmartwień i rzutuje na humor bardzo. Bez tego jakoś łatwiej by było. Kiepsko sobie radzę z niektórymi problemami niestety.
poniedziałek, 22 stycznia 2007
Dzień Babci, Dzień Dziadka
W sumie powstało 6 dzieł (2 babcie, 2 dziadków, pracabcia i pradziadek).
Jaki maluch był z siebie dumny! Artysta...
Prcaca był ofkors na raty, bo inaczej by się nam znudziło.
Dwa lata temu robiłam prezenty sama (Ł. na Litwie), rok temu zrobiliśmy razem, teraz robi już sam zainteresowany.
Subskrybuj:
Posty (Atom)