czwartek, 27 października 2005

Dwóch małych

chłopców, czyli recepta na to, jak nie wypić kawy z koleżanką. Jak spotykałyśmy się parę miesiecy temu to dwa tobołki mało lub średnio ruchliwe leżały na tapczanie / siedziały na ziemi. Traz wygląda to tak. Idziemy na spacer. W połowie, któryś już nie chce być w wózku. jak mój misiu to póki co na ręce. Wczoraj był to drugi Misiu - będzie szedł sam. Kierunek mamy nigdy nie pokrywa się z kierunkiem syna. Walczymy. Spacer kończy się, że dziecko przyniesione jest pod pachą. Potem ja stawiam wodę na kawę, a M. próbuje dopilnować obydwu, haha. Robimy kawę, kroję ciasto, stawiam na stole. Maluchy zajmują strategiczne pozycje i jakiś czas wyjadają nam jabłka i kawałki szarlotki. Potem chyba dochodzą do wniosku, że koniec i chcą posprzątać filiżanki. Stoją zawsze z dwóch stron stołu, wiec rozpaczliwie przesuwamy zastawę, próbując oddalic od paluszków...
A jednak i wypiłyśmy, i zjadłyśmy. Przystosowanie Matek do środowiska i sytuacji jest ogromne.

środa, 26 października 2005

Ale była zabawa

Zabawa była naprawdę swietna. czym można tak zachwycić dziecko? W przypadku naszego wystarczy dać mu bułeczkę z szynką.
Scenka z niedzieli - znajomi przyjechali z dwulatką. Poprosili o chlebek, że by coś zjadła. Mama dwulatki zrobiłą kanapeczkę. Dziewczynka spojrzała i oodaliła się.Ciocia chodź. Poszłyśmy zwiedzać kuchnię. Maluch natomiast popędził w stronę kanapki Ja, ja, wybierz mnie. I zjadł:)

wtorek, 25 października 2005

Poranek z piekła rodem

Kiedyś to pewnie musiało nastąpić. Po raz pierwszy Maluch nie chciał pozwolić mi wyjść do pracy. Płacz i utulanie i tak na zmianę i nic nie pomagało. W końcu i tak musiałam wyjść :(. Tylko te, co tez tak musiały wiedzą, co się wtedy myśli.