czwartek, 5 października 2006

Potam

- Potam nie ma. Siaju ma - zatroskana mina Syna nie pozostawia wątpliwości, że sprawa jest poważna.

Próbuję odpowiednio zareagować.

- Doszyjemy? Jutro?
- Potem!!! Dać! Dać, szić!!!

Udało się najwyraźniej, możemy spokojnie udać się ubrać piżamkę (pjamka) i położyć się spać.

[Hipopotam nie ma nóg, Siaju ma i trzeba koniecznie braki uzupełnić.]

Źle

Źle mi chwilowo. Bo u Ł. niespodziewanie taka sytuacja wyskoczyła, że nie wiadomo, czy z fajnej pracy nie zrobi się brak pracy, a on nic innego nie mógł zdecydować. Bo proszę proszę, ale Bardzo Ważna Sprawa nie chce się wydarzyć miło i romatycznie. Raczej trzeba będzie znowu liczyć i planować. Bo w mojej pracy, którą bardzo lubię, mam obawy, że mnie nie chcą. Wiem, że są ważniejsze problemy, wiem, że są tacy, którzy mają dużo gorzej. I trochę mi wstyd, że mi źle. Ale chandra jest. To nic złego prawda?

***

Siaju - rok i 9 miesięcy. Pieluchy w domu likwidujemy. Zostają tylko do spanie i na wyjście. Brawo:).

wtorek, 3 października 2006

Co

***

- Co to byjo? Co byjo to? - Syn spiewa i prowadzi konwersację sam ze sobą.

***
Pońdzie - trochę mi zajęło załapanie, co ma na myśli. Na szczęście dla niewyspanej matki, dziecko czasem demonstruje.
Spodnie:)

***
- Choć, choć, tu tu - monolog poranny.
Siaju miesza jaja na jajecznicę (z krzesła zdejmuję poduchę, poniżej kafelki, straty włąsne minimalne, dziecko wniebowzięte).
Tekst odnosi się do żółtek. Z nieznanych powodów nie poddają się Siajowej wizji świata i nie chcą się nabić na widelec.

poniedziałek, 2 października 2006

Fo

Wreszcie udało się coś wkleić:).


Siaju bardzo lubi pomagać. Nosi ze mną pranie, miesza jajka do jajecznicy, szoruje ściereczką. Tu niósł firanę mojej mamy. Firana ma 5 m, więc nieśli oczywiście razem. Wiem, że za jakiś czas mu to minie, na razie rozczula mnie jego zaangażowanie i chęci.