poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Norweskie klimaty

Ostatni projektowy wyjazd ponownie rzucił mnie nad fiordy. I jak zawsze się mi tu podoba i jak zawsze chciałabym być tu z kim innym. Nie żeby mi było źle. Konferencja odhaczona, trochę pracy zrobione - aczkolwiek z pracą to ja jak zawsze jestem w puszczy nawet nie że tylko w lesie.
I karmią nas tu tym razem. Jak zawsze fajne śniadania hotelowe, ale też byliśmy zaproszenie do chińsko-greckiego domu Lihong i Panosa. Było pysznie, wino sie lało, a rozmowa wręcz płynęła. Siedzieliśmy zupełnie nie norwesko długo, ale szczęśliwie to akurat Norwegów nie było. A, i po konferencji jedliśmy pysznie i rybnie w Kristiansand. I wczoraj u przyjaciół Pauli, którym najpierw ze zmiennym szczęściem babysittowałyśmy małego synka Henia (dziecię jest pół-Polakiem pół-Irlandczykiem), a potem oni nas ugościli. A jutro jeszcze w instytucji partnerskiej będzie jakieś coś tam, ale dadzą potem o 18 coś do jedzenia :).

piątek, 8 kwietnia 2016

Jak mama

Janiu podaje mi bluzę od piżamy:
Ubiezieś z gwiastką?

Tak.
Ubieram, synu stoi i stoi i stoi, w końcu odzywa się:
Wygjądasz ładnie.
To dobrze  - śmieję się.
Jak... jak... jak... Jak mama:)

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Znajoma ostatnio...

... się trochę frustrowała, bo ma dwójkę maluszków i ledwo żyje, a wszędzie wokół jakby oceany kreatywności z dziećmi.
Ja frustruję się milionem rzeczy, tym już nie.
To była moja odpowiedź i wnioski:
- mając maluchy jak Ty nie miałam z nimi żadnych dodatkowych zajęć, nie miałam też takich planów, trochę basen, F. jak miał kilka miesięcy więcej niż H. teraz, chodził do domu kultury 2 x w tygodniu na zajęcia 3 h.
- czasem nie gotowałam obiadu, bo się nie dało,
- o innych rzeczach, których nie robiłam szkoda gadać i miewałam oczywiście zjazdy humoru.

Jako wielomama:
- jedyny serial jaki oglądam, to Ojciec Mateusz, oglądam go z dziećmi noooo.
- czytam, bo czytam wszędzie i zawsze, np. dziś Szym o logopedy, to ja mam 25 minut czytania zanim mnie zawołają, czytam czasem koło nich też. Nie czytam literatury wymagającej, no nie. Zawodową osobno jednak.
- im czytam, bo mamy wieczorny rytuał, czytany w jazdach i czekaniach no i w dziurach domowych, ich literatura jest świetna i ja też ją lubię
- zajęcia - generują się same stety niestety - poza basenem, całą resztę mam bardzo blisko w trójkącie: szkoła (wiadomo), przedszkole (j.w.), kościół (obok przedszkola, 10 min piechotą od szkoły, f. jest ministrantem), dom kultury (minuta od szkoły).
- zajęcia okazjonalne szukam tak, by każdy się tam mieścił, lub część, a wtedy drugiej części oferuję inne. Walczę, by nie było ich za dużo.
- w kinie bywam raz na pół roku, szczęśliwie dobry Bóg obdarzył mnie zamiłowaniem, do bywania na piknikach, jarmarkach, doświadczeniach i innych rzeczach, gdzie bywam z dziećmi, większość rozrywek mamy razem z dziećmi,
- korzystam z tego, jak ktoś chce mi pomóc - z koleżankami wzajemnie przeprowadzamy swoje dzieci na zajęcia, zwozimy na roraty, itp. jak mama czy tata chcą pobyć z Jasiem, to idę ze starszakiem i spędzam czas z nim, korzyść, bo np. nie budzę, żeby iść/jechać po starszych. Walczę z ambicją, jak to ja siama siama wszystko. To nie jest nic dobrego, choć czasem nie ma innego wyjścia. Ja pomogę komuś innemu.
-wielomama ma jednak już dzieci różnowiekowe - oni bawią się nieraz sami ze sobą, wtedy coś robię lub czytam z kawką,
- aaaa F. i Jul potrafią już mi kawę zrobić .
- śpię dość mało jednak
- czasem spektakularnie nie wyrabiam, plączę terminy, biegam tam a siam i wypłakuję się mężowi w rękaw lub słuchawkę, potem podnoszę koronę i zasuwam dalej.

Co do mijania dni - tak to jest sprawa. Co ja robię - staram się każdego dnia mieć coś z każdym dzieckiem - gra, książka, zabawa, wyjście, wspólny film, gotowanie, pieczenie, łyżwy, sanki, rower, różnie. Nie zawsze pojedynczo, gram z 2 lub 3 np. lub nawet i 4 naraz, Janiu symbolicznie. Wtedy mam poczucie, że dzień ok. Nie zawsze wychodzi, ale żeby bilans było na plus.
Planuję różne działania - np. adwentowe, postne, zadanka, projekty - nie zawsze wychodzą, ale mam w zanadrzu działania.
I to ostatnie daje mi właśnie brak frustracji - jak co dzień COŚ zrobimy, ale nie musi być wielkie.
Pakier opakowaniowy własnoręcznie stemplowany - wczoraj (i jutro w planie na kolejne urodziny).
Przejażdżka na rowerach i znalezienie wszystkich wiosennych kwiatów (bo i zawilce, i złocienie, i pierwiosnki i nawet już kaczeńce) - dziś.

czwartek, 7 stycznia 2016

... Nic

Po przerwie świątecznej podopieczni udali się dziś do placówek. A eF w bonusie to jeszcze na kolędę, ostatnią już uf uf. Odebrałam, przewiozłam, zdałam na plebanię, pochodził, pośpiewał, ksiądz go odwiózł do domu.

A Szymi do przedszkola. Rano ciężko jakoś, jeść nie, humor nie teges. Ale po południu odebrany już zachwycony dniem i same pyszności do jedzenia i fajnie było i mama z sankami przyszła. Więc opowiada mi radośnie, co się dziś działo. Nagle trochę zbuntowany twierdzi, że Magdalena i "cały stolik" czyli oni twierdzili, że to nie ja po niego przyjdę, a TATA!!! Obelga, obraza. Że niby kto przywozi, to odbiera!!!
- I się wściekłem!
- Aha. I co dalej?
- A NIC.
- A co na to pani Marzenka?
- [Milczenie] NIC... nie było jej, to było rano, a rano była pani Halinka! Grunt to właściwa pora:).

środa, 6 stycznia 2016

Orszak 2016

Po kolejny byliśmy na orszaku, w tym trzeci tak w całości marszu. I po raz kolejny radośc Narodzenia, radość wspólnego marszu, że tak nas dużo.

Banda rzecz jasna ponownie okolicznościowo ubrana, każdy planuje i wykonujemy wspólnie.
Szymcio po długich wahaniach tym razem zechciał być królem. Jak najbardziej zielonym królem.








wtorek, 5 stycznia 2016

Szymcio i bonmoty

Szymon jest obecnie mistrzem bonmotów, bo w sumie dlaczego nie. Ciotka M. zaproszona na wigilię opowiedziała nam w ramach bawienia nas rozmową, że pięciolatki to mają mózg w okresie szalonego rozwoju i dlatego tak ich nosi. CBDO mówiła jej mina i wzrok skierowany na wiercącego się Trzeciego.

Ale do rzeczy. Z dziś:

1. nocowanka kuzynów (OT kazałam mamie powiedzieć, że jestem dzielna i jak się dowiedziała, to powiedziała, że jestem). Szym schodzi na dół z lamentem, bo kuzyn T. nie chce mu dać nożyczek chirurgicznych z zestawu lekarz.
- Weź z półki z książkami, tam są takie zielone - doradzam. No ale on chce tamte.
- Spróbuj się wymienić, może akurat się T. spodobają...

Hmm. Syn stoi na schodku i myśli.
-O!!! - wykrzykuje - to on działa tak jak Jasiu?


2. Modlimy się. Co chcecie powiedzieć Panu Bogu?
- Dziękuję za miły dzień - zagaja Szymcio - i żebyśmy jutro też się świetnie bawili. Milknie na moment zamyślony - I dziękuję, że spadł śnieg. I to PRZED Wielkanocą!

niedziela, 3 stycznia 2016

Miasto świątecznie

Co roku te światełka chodzimy i co roku mnie to zachwyca.
Mróz był wielki, więc bieganie po placu miało też swoje zdrowotne uzasadnienie.
Gorąca czekolada w kafejce na Rynku takoż.