piątek, 15 czerwca 2007

Czemu nie ma dżemu?

Tego jeszcze małemu pytaczowi nie odpowiedziałam, ale jak słusznie pisze Calendula otworzy to tylko droge następnym pytaniom. A wciąz jeszcze nie ma tych egzystecjalnych.

Ze spraw egzystencjalnych to kontrola tak sobie. W sumie nic się nie dzieje, ale nie wszystko w porządku i oszczędzający tryb zycia:
-Chodzi Pani do pracy?
-No to już nie będziemy chodzić do pracy
.

Znowu w czwartek do lekarza, bo ta to nie była moja. Moja pechowo jest w Stanach, ale właśnie ma być już w następnym tygodniu.
Jestem jednak trochę w dołku, bo perspektywy takie jakieś nie za bardzo.


Na poprawę:
Nie ma to jak...



...wymyślić sobie położenie się do łóżka akurat, gdy...



...gdy matka ma w planie jakieś aktyności typu śniadanie. Jak matka chciała spać, to syn absolutnie nie.

środa, 13 czerwca 2007

Róża






Zawsze chcieliśmy mieć taką pnącą różę. Teraz zdecydowanie spełnia nasze wymagania :)).
Kupowana, jak jeszcze Frania nie było na świecie...
Z drugiej strony rośnie klematis, też ładne.



Franio polubił czereśnie. W różnych rolach. Torebki nie nosi. Ale chce malować sobie paznokcie, bo ja tak robię,a co sobie będzie żałował. Życzeń ofkors, bo jednak nie malujemy. Co do czereśni to Siajo ma już dobrze ugruntowaną teorię, ze pestki się wypluwa. Z praktyką różnie jak na razie.

Słowo na dziś to nić dziwnego.
-Babciu wjóciłeś juś s pjacy?
-Nie, dopiero idę.
-Nić dziwnego
.
No nic skoro była dopiero 7.40.


Pojawiła się też fala "czemu?"
Wszystko musi byc dogłębnie wyjaśnione. Nie przygotował nas na to, dotychczas nie szalał,a teraz nagle całe serie. Pytany wykręca sobie mózg, próbując wyjaśnić coś dalej po udzieleniu np. odpowiedzi, że to brokuł, czemu tak jest. Po jakimś czasie osiąga się taki stan, że moja opcja to, że to dlatego, że jest zielony.
W przeciwnym razie byłby kalafiorem, czyż nie?
A czemu dziadek je ser?
A czemu lubi?
A czemu mama się myje?
A czemu chce być czysta?
Czuję, ze za chwilę będzie cięższy kaliber;).

Gdy natomiast pyta się Frania często dostaje się odpowiedź:

Bo tak sie zdazia.

Ułatwia sobie zbój.
Zdazia
się też wejść, tak gdzie wcale Siaja nie posłali, czy zrobić coś czego jakoś nie pragnęliśmy.

wtorek, 12 czerwca 2007

Czekamy na tatę

Czekamy na tatę, wróci za 5 dni.



Codziennie zamalowywane jest jedno kółeczko. Już niedużo.

Ponadto dziś jakoś nastrój lepszy. Gorzej z pracą, która dzwoni, ale trudno, staram się jak mogę pozałatwiać przez telefon. Niestety trudno tak rzucić, po prostu to na mnie czeka, specyfika zajęcia.
Przed chwilą zadzwonił problem. Czekam, czy udało się załatwić :(.

Mamy nową fazę buntu dwulatka, czyli generalne nie-słuchanie i sprzeciwianie się, ale walczymy, walczymy. Trzeba duuuużo razy powtarzać, rozmawiać i tłumaczyć. A i jak regularnie Siajo przeprasza,a potem na pytanie, czy nie będzie już tak robił, szczerze informuje, będzie mamusiu Siajo, jobił.

A tu poranny widok z okna:



Kwiatek był dla mnie. Ofiarodawca dopilnował, żebym włożyła do wody. I usatysfakcjonowany udał się na śniadanie.

poniedziałek, 11 czerwca 2007

Poniedziałek

Życie zrobiło się ciut skomplikowane. Z leżeniem jest niejaki problem, ale staram się. Ale mimo ogroooomnej pomocy moich rodziców (bo zgranie problemów idealne, Ł. do niedzieli w tym Meksyku), nie da rady, by zrobili wszystko nie?

Lub np. wzięli Frania i pojechali,a tu burza, no to jak, skoro okna otwarte? I takie tam drobiazgi razem się składają.

W dodatku nie jestem stworzona do leżenia chyba, już mnie kręgosłup boli.
Ale jak to Missja trafnie ujęła: warto warto, zdecydowanie warto.

W czwartek kontrola, proszę o trzymanie kciuków, żeby wszystko było ok.

Chciałabym, zeby Maluch się już poruszył, może niedługo?

Franio wpadł na pomysł i teraz buziaczta daje Siajo dzidziusiowi.