poniedziałek, 11 czerwca 2007

Poniedziałek

Życie zrobiło się ciut skomplikowane. Z leżeniem jest niejaki problem, ale staram się. Ale mimo ogroooomnej pomocy moich rodziców (bo zgranie problemów idealne, Ł. do niedzieli w tym Meksyku), nie da rady, by zrobili wszystko nie?

Lub np. wzięli Frania i pojechali,a tu burza, no to jak, skoro okna otwarte? I takie tam drobiazgi razem się składają.

W dodatku nie jestem stworzona do leżenia chyba, już mnie kręgosłup boli.
Ale jak to Missja trafnie ujęła: warto warto, zdecydowanie warto.

W czwartek kontrola, proszę o trzymanie kciuków, żeby wszystko było ok.

Chciałabym, zeby Maluch się już poruszył, może niedługo?

Franio wpadł na pomysł i teraz buziaczta daje Siajo dzidziusiowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz