Życie zrobiło się ciut skomplikowane. Z leżeniem jest niejaki problem,
ale staram się. Ale mimo ogroooomnej pomocy moich rodziców (bo zgranie
problemów idealne, Ł. do niedzieli w tym Meksyku), nie da rady, by
zrobili wszystko nie?
Lub np. wzięli Frania i pojechali,a tu burza, no to jak, skoro okna otwarte? I takie tam drobiazgi razem się składają.
W dodatku nie jestem stworzona do leżenia chyba, już mnie kręgosłup boli.
Ale jak to Missja trafnie ujęła: warto warto, zdecydowanie warto.
W czwartek kontrola, proszę o trzymanie kciuków, żeby wszystko było ok.
Chciałabym, zeby Maluch się już poruszył, może niedługo?
Franio wpadł na pomysł i teraz buziaczta daje Siajo dzidziusiowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz