sobota, 9 grudnia 2006

Pierniczki

Zachciało mi się zrobić pierniczki. Głównie dla Siaja ofkors. Mogło się okazać, że mu się nie podoba. Ale się nie okazało :)):
Faza wstępna:

Potem dalej:





Ach, jak świetnie się bawiliśmy:

A efekty też niezłe chyba :)).

środa, 6 grudnia 2006

Wieje

Poszliśmy na spacerek, ale wiatr nas zmęczył, więc tylko wyrzuciliśmy butelki do pojemników i wracaliśmy. Siajowi wiatr nie pasował, poinformował mnie, że jeje moćno, jąćki i upierał się przy niesieniu. W tej sytuacji dla mnie też wystarczył krótki spacer :)). Nie ma to jak halny.

Dziś ciąg dalszy Mikołaja. W sobotę był pierwszy - bo wujo musiał potem jechać.
Niebacznie zaproponowałam zerknięcie przez okno, czy Mikołaj idzie i katastrofa. Maluchowi łzy leciały jak groch, on się boi, nie chce,
Nie chce tubka.
(Bo prosiliśmy Maja o kubek w zamian za stłuczony.)
Niedziećny Siajo jeś.
(To z kolei efekt informacji, ze św. Mikołaj przynosi prezenty grzecznym dzieciom.)

Kompromisem okazało się ustalenie, że Maj zostawi prezenty na polu i pojedzie do "swojego domku".

Teraz staramy się tematykę oswoić, aczkowiek po prezentach to Siajo przychyla się do zdania, że Maj dobji.
(Ale jak widzi obrazek w książeczce to prewencyjnie cofa się o krok).

Niemniej prezenty lubi. Nie tylko swoje...

Skarpetki są moje, ale na razie nie chce mi dać ich nosić... Małpki ostro są karmione bananami.

poniedziałek, 4 grudnia 2006

Pońciąć

Bilet kolejowy - 2,5 zł (+ benzyna dziadka, który nas podrzucił do sąsiadniej miejscowości).
Możliwość oglądania Siaja w pierwszej świadomej podróży pociągiem - bezcenna :)).

Siajo uwielbia pociągi. "Lokomotywa" to była pierwsza lektura. Więc ponieważ nie ma za bardzo okazji, to pojechaliśmy ekstra z miasta do miasta .
Najpierw kupiliśmy bilet. Potem Siajo poganiał pociąg i za nic nie chciał się ruszyć z peronu (proponowałam obejście stacji) Siajo cieka pońciąć .

Potem było jak w bajce. Co prawda nie da rady parowozu, ale konduktor na każdej stacji wołał :Oooodjaaaazd!!!.

A po drugiej stacji zaprosił nas do maszynowni. A maszynista pozwolił Siajowi kierować pociągiem.

I trąbił na wszystko, chyba głównie wróble strasząc.
Maluch praktycznie nie oddychał z wrażenia.
Potem nie chciał się rozstać ze stacją - nasia, maja (no duża to ona nie jest...).

Ale inne słupy też są fajne...

A na końcu pędziliśmy na kawę - dziadzio ciarną, mama biają .