czwartek, 28 września 2006

Duzi

Kjebuś duzi - takie żądanie wyartykułował Siaju dziś przy śniadaniu.

No jasne - kto by jadł małe kanapeczki z serkiem, szynką i pomidorkiem, jak mozna dostać kromkę suchego chleba. Negocjacje zajęły nam chwilę, ale stanęło na tym, że Siaju je "mięsio duzie", czyli ma plasterek wędliny na swoim talerzyku, a mama daje małe kjebusie.

A propos talerzyka Siaju zmiata z niego to, co dostaje (parówkę, jajecznicę) i potem w trybie natychmiastowym oddaje. To samo dotyczy miseczki po serze. Wyraźnie nie trawi pustych naczyń. I brudnych: "Bjudne mama, bjudne. Mić, mić".

niedziela, 24 września 2006

Wycieczka

Pojechaliśmy ze Smykiem na Szyndzielnię. Kolejka linową. Najpierw trzeba było poczekać w kolejce (bardzo naiwnie myślałam, że ludzi nie będzie, bo ja tą górkę mam w kontekście nart), ale znieśliśmy to jakoś. Ale potem... Oczy szeroko otwarte i prawie nam Siaju nie oddychał. Jak już odetchnął to:

- Jidzie, jidzie mama!!!
- Tam siup siup!!!
- Jeden jeden (wagonik), dugi jidzie!!!

[Jak widać Siaju lubi komunikować się dokładnie. Ponieważ zadziwiająco często go NIE ROZUMIEMY - zwłaszcza, gdy chce czegoś NIEDOZWOLONEGO - to zazwyczaj nam powtarza informacje.]

Potem była górka i piwko (psst - tak robi syn na wzmiankę o ulubionym napoju taty i wuja) i znowu wagonik. I ponownie - zastygłe z zachwytu dziecko, a potem eksplozja emocji.

Potem pojechaliśmy na golonko. "Dobje". w ramach bonusu grała kapela tyrolska. I Siaju "tańci". Tańczył z zapałem i problem był tylko, gdy panowie robili przerwę... Trauma końca czegokolwiek trwa i ma się dobrze :)).