niedziela, 29 kwietnia 2007

Wróciłam

Wrociłam do życia byłam. Poprzedni tydzień był oooookropny. Poniedziałek/wtorek - Kraków, potem w środę Wawa, czyli pobudka o 4.15, powrót wieczorem i w czwartek na 8 (ostatni raz!!!). Piątek już lepszy, w piątek wieczorem też wrócił Ł.
Pogoda lepsza, choć teraz znowu zimniej niestety.
W zasadzie tak trwale lepiej będzie od połowy maja, ale już początek - koleżanka wróciła, a więc koniec zastępstwa.

***
Siajo nie może mieć cienia, ma za mają gjowę - szykan od losu c.d.
***
Franio aktualnie już nie ma (może chwilowo) takich wybuchów buntu dwulatka. teraz jak zrobi źle, to świadomie się ze mną wadzi, że nie przeprosi, że chce cicieć.
Po jedno lub dwukrotnym wyjaśnieniu, co mi się nie podoba, siedze z nim po prostu i czekam.
I nagle pstryczek-elektryczek:
Siajo psiepjasia mamusię.
Przeprasza, ale na pytanie czy już nie będzie, zazwyczaj szczerze mówi, że źnowu mamusiuuuuu.