Czasem sobie myślę, że jestem och ach ech. I że zaplanuję i tak będzie. Zdążyłam umyć okna, sporo z dziećmi zrobić, myślałam, że będzie dość lekko. Że Ł. pójdzie z Franiem do nas do parafii (bo F. chciał służyć), a ja z młodszymi obok (bo tam jest lepiej dla dzieci).
ale:
Ł. od wtorku ma ostra anginę, a ja biegam tam i siam :(
Dziś już jakby lepiej, chciałby coś robić (i robi), no ale sił mało, strasznie go siekło :(. Nie
zdążył nam przed chorobą załatwić zakupów w Auchan, mi się tam
koszmarnie nie chciało, więc dziś z dziećmi środkowymi tachałam siaty u
nas:)
A dlatego tylko ze środkowymi (podczas, gdy przydałoby mi
się pierwsze), bo Franio wystawił prawie 39 stopni ;(. w przychodni już
nikogo, ale mamy komórkę dr, obu naszych, a jedna mieszka blisko nas,
zgodziła się na wizytę. I ciekawe, angina jednak nie, wygląda, że
organizm ostro zawalczył, zobaczymy, na razie antybiotyk tylko wypisany,
ale czeka.
Ale 17.10 jeszcze pędziłam po leki do apteki, a 17.40
jechałam znowu z dziećmi środkowymi do kościoła.
Środkowe
młodsze sobie
na mnie drzemnęło od razu na I czytaniu, obudziło się po komunii, z
zainteresowaniem śledziło przeniesienie do ciemnicy i z entuzjazmem
pobrało bułeczkę spod ołtarza (są dla wszystkich). W związku z tym teraz
wciąż nie śpi, słucha Pana Kuleczki. . To zdanie już nie do tego wątku,
ogólnie już jakoś ogarniam, ale dziś po południu siedziałam i lałam łzy
do gazetowego kurczątka.