Szymcio zapodał sobie na śniadanie płatki z mlekiem, podczas
gdy reszta wsuwała inne, czyli takie am różności rozłożone na talerzykach. No i
w końcu zechciał też i usilnie uprasza, żeby mu dać paprykę.
Oponuję wyjaśniając – Papryka nie może być do mleka…
Zdumienie. Oburzenie. Wreszcie odzyskuje głos:
Papryka do rączki nie
do mleka!!!
***
Szymcio próbuje do czegoś mnie przekonać…
No coś ty, nie ma
opcji.
Jest opcja!
***
Wczoraj wieczór – oglądam nogę Frania. Ugryzła go osa i choć
początkowo wyglądało, że nic się dzieje, to w końcu spuchła i to nieładnie.
Przynoszę altacet w żelu, stołek, podkładamy ręcznik, żeby noga leżała wyżej…
Dwie pary niebieskich oczu śledzą pilnie moje działania i
gdy już zbliżam się ku końcowi Jula i Szymcio wypalają prawie równocześnie:
Bo mi tu paluszek
puchnie!
Bo tu mam nóżkę, co
nie mogłem iść (kalosz ocierał).