U nas dobry dzień, w sumie pt też. Zrobiłam pierogi ruskie w pt (108 chyba) poszły w
mig, potem uprawiałam fitness wielkopostny, bo byłam piechotą po
dzieciaki w przedszkolu, z założeniem, że na Drogę Krzyżową pojadę
autem. A tu zonk, gośc od mielenia drewna mnie zastawił, mówiłam mamie
jak wjeżdżał, żeby podeszła, że zaraz wyjadę (karmiłam Jaśka akurat),
ale mama, że oni powiedzieli, że szybko, a w ogóle to może byśmy nie
szli. No i nie skończyli, więc starsi wzięli rowery, a ja za nimi
biegiem. Ale bez młodszych, mama ich pilnowała, jak potem jechała na rehabilitację, to tata mój.
Dziś machnęłam Miśkom grę sprzątaniową, więc szło jak burza, obiad w
pizzerii miłej, potem trochę działań przed-wielkanocnych (pocztówki
robili) i kolorowania, duża kąpiel, czytanie i wszyscy śpią. A ja
zrobiłam ciacho wybrane przez Franusia i przygotowałam pod farsze na
jutro (Julia chce pierogi lepić, więc znowu pierogi, ale z serem słodkie
oraz bryndzowe - bo samych słodkich to ja nie chcę). Mąż uparł się, że
na 6 rano z F. do kościoła, to on idzie. A i mamy bilety do Banialuki na
jutro.