Ja oczywiście szukam cosiów. Niestety są to istoty podstępne i wcielają
się w różne rzeczy. Często pojawiają się przy malowaniu farbami czy
rysowaniu:
-Mamusiu cio Siajo jisiował?
-Hmm, może trawa
-Nieee! Cioś innego!
***
Wczoraj był niedobry dzień. Środa Popielcowa na całego, pół przepłakane.
Więc na notkę też nastroju nie było.
Ale będzie lepiej, prawda?
czwartek, 22 lutego 2007
wtorek, 20 lutego 2007
Pytania
Pytania dwulatka jeszcze nie są egzystencjalne. Zazwyczaj nie są też przesadnie trudne.
Chyba, że pytanie jest takie:
Mamusia gdzie jeś cioś? Pomuś Siajowi poszutać cioś....
Chyba, że pytanie jest takie:
Mamusia gdzie jeś cioś? Pomuś Siajowi poszutać cioś....
poniedziałek, 19 lutego 2007
Narty
Udało się nam wczoraj na narty, wreszcie, bo już myślałam, że nie
wypróbujemy nowego sprzętu. Oczywiście świtkiem to już myślałam, że po
co mi to, ale jak tylko zrobiliśmy "szuuuuu" (tak właśnie wyjaśniam, gdy
ktoś mnie pyta, co w tym jest. Jest szuuuuu. Pod tym kryje się wiatr i
wolność i jakaś taka radość i beztroska) i już wiedziałam.
W przyszłym roku planujemy Franiowi nartki i będziemy go zarażać naszym kolejnym hobby (woda i książki przeszły bez pudła).
A propos książek. Bardzo długo ulubioną książką Siaja była "Lokomotywa". W wakacje co rano od tego zaczynał, więc mu wręczałam i nie otwierając oczu leciałam z pamięci, no bo wiecie, w końcu każdy zakuje, a ja akurat miałam jedne studia, które taką śmieszną pamięć do zapruwania ćwiczą.
I w piątek jedziemy z basenu (!!!) i Franiowi już się usypiało. Więc żeby nie zasnął, to bawiliśmy się w Sroczkę, Kosi kosi, raka nieboraka i doszliśmy do Lokomotywy.
I dla mnie szok. Okazało się, że umie prawie całą na pamięć. Nie miałam pojęcia, choć przecież wciąż coś podłapuje i powtarza. Podrzucam mu pierwsze słowo z linijki i on leci dalej. Super to brzmi jak recytuje.
A poniżej nowy prezent. Nie moglismy się rozstać, nawet na rzecz pyzów (pyz?).
W przyszłym roku planujemy Franiowi nartki i będziemy go zarażać naszym kolejnym hobby (woda i książki przeszły bez pudła).
A propos książek. Bardzo długo ulubioną książką Siaja była "Lokomotywa". W wakacje co rano od tego zaczynał, więc mu wręczałam i nie otwierając oczu leciałam z pamięci, no bo wiecie, w końcu każdy zakuje, a ja akurat miałam jedne studia, które taką śmieszną pamięć do zapruwania ćwiczą.
I w piątek jedziemy z basenu (!!!) i Franiowi już się usypiało. Więc żeby nie zasnął, to bawiliśmy się w Sroczkę, Kosi kosi, raka nieboraka i doszliśmy do Lokomotywy.
I dla mnie szok. Okazało się, że umie prawie całą na pamięć. Nie miałam pojęcia, choć przecież wciąż coś podłapuje i powtarza. Podrzucam mu pierwsze słowo z linijki i on leci dalej. Super to brzmi jak recytuje.
A poniżej nowy prezent. Nie moglismy się rozstać, nawet na rzecz pyzów (pyz?).
Subskrybuj:
Posty (Atom)