czwartek, 27 października 2005

Dwóch małych

chłopców, czyli recepta na to, jak nie wypić kawy z koleżanką. Jak spotykałyśmy się parę miesiecy temu to dwa tobołki mało lub średnio ruchliwe leżały na tapczanie / siedziały na ziemi. Traz wygląda to tak. Idziemy na spacer. W połowie, któryś już nie chce być w wózku. jak mój misiu to póki co na ręce. Wczoraj był to drugi Misiu - będzie szedł sam. Kierunek mamy nigdy nie pokrywa się z kierunkiem syna. Walczymy. Spacer kończy się, że dziecko przyniesione jest pod pachą. Potem ja stawiam wodę na kawę, a M. próbuje dopilnować obydwu, haha. Robimy kawę, kroję ciasto, stawiam na stole. Maluchy zajmują strategiczne pozycje i jakiś czas wyjadają nam jabłka i kawałki szarlotki. Potem chyba dochodzą do wniosku, że koniec i chcą posprzątać filiżanki. Stoją zawsze z dwóch stron stołu, wiec rozpaczliwie przesuwamy zastawę, próbując oddalic od paluszków...
A jednak i wypiłyśmy, i zjadłyśmy. Przystosowanie Matek do środowiska i sytuacji jest ogromne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz