piątek, 12 stycznia 2007

Taszka

Pod wpływem ilustracji w książeczce na kolację Mama taszkę Siajowi jób, pjosie.


Poza tym piątek, a więc jest dobrze. A zarazem średnio bardzo, bo Ł. znowu ma w planie ciepłe kraje na jakieś trzy tygodnie. A mój plan na przyszły semestr wygląda mniej fajnie niż na ten. Ale na tym tle nie mogę przesadnie narzekać, bo primo i tak nie muszę siedzieć tyle poza domem, co w innych pracach, secundo, ten semestr krótszy jest.
A jeszcze średnio, bo coś. A na to nic się nie da poradzić, tylko cierpliwość.

A Siajo dziś do Dziadka, który w opcji tygrysa komunikował zamiar pożarcia wnuka:
Dzionko śniadanto byjo.
Fakt. Nie da się ukryć, że było i to dobre (wszyscy lubimy jajka).
A i jeszcze, to wreszcie kupiłam sobie patelnię teflonową. I wreszcie smażenie placków było przyjemnością. Którą dziś uskuteczniałam. Znaczy uskutecznialiśmy, bo Siajo asystował. Stojąc obok na krześle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz