niedziela, 11 lutego 2007

13 h

Wzięliśmy wczoraj dziecko na basen, bo po pierwsze wreszcie wyzdrowiało, a po drugie jak się mieszka na południu pod górami, to śniegu nie ma i żimowe rozrywki chwilowo niedostępne. Dziecko zadrzemało w drodze tam, potem poszalało. W rękawkach pływa bardzo ładnie i pięknie się przy tym zmacha/ Potem pojechaliśmy do ulubionej naleśnikarni i po drodze Siajo padał niemalże, ale po jedzonku ożył, w drodze do domu NIE zasnął, położyłam go potem i niestety. Poleżał i:
Mamo Siajo pał juś, nie bedzie pać jeście.
[Czy ja pisałam, że Siajo uwielbia wszelkie określenia typu "bardzo, już, jeszcze, znowu, na pewno"? Uwielbia i używa bez umiaru :)))).]
No to wstał. I co dalej?
O 17.40 usiadł po turecku koło mnie, kiwnął się do tyłu i zasnął w pięknej pozycji a la joga. Na amen zasnął, nie dało się obudzić.

Mimo złych przeczuć naszych (dziecię jest skowronkiem, ja też, ale nie AŻ TAKIM) spał nieźle. O 4.45 siusiu i trochę gadania, a potem do 7.10.

A jeszcze argument mojego brata:
Jak Ci się obudzi o 3 to tym razem przynajmniej będziesz wiedziała dlaczego, a tak to zazwyczaj nie wiesz.
Bo niestety często się budzi. Zazwyczaj po jakimś śnie, bo gada, woła coś i pyk - oczy otwarte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz