Byłam wczoraj na Rubiku na żywo. Oratorium, ora, modlitwa. To było coś
właśnie takiego. Muzyka, słowa. ale to by nie wystarczyło. Jeszcze to
jak oni śpiewali i jak on dyrygował. Całym sobą, śpiewając razem z nimi.
A oni śpiewali z uśmiechem i ten uśmiech było słychać. Taka niesamowita
energia.
A pod sceną 4-5 letni chłopczyk stał i dyrygował. Jak Rubik do góry to i
on do góry, jak się kłaniał, to on też. W finale operator go złapał i
po obrazie Rubika tak przejętego rzucił równie przejęte dziecko :)).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz