Siaju jest chory. A ja muszę jechać na konferencję. Przedwczoraj była to
jedna z przyczyn dołka na tle: Nic nie robię dobrze. Praca jak
najszybciej, ale i tak mam sytuacje jak ta. I niestety nie mogę po
prostu nie mogę teraz wystawić tych ludzi do wiatru. Drugi problem to
jak szefowa oceni mój referat, do wieczora będę się denerwować teraz :(.
A i tak juz go do soboty wiele nie zmienię przecież. Ojojojoj.
Na szczęście dziś jest już nieźle. Ale i tak jutro do lekarza pójdzie z
nim babcia i dziadek. I ja naprawdę nie wiem (przy całej przyjemności,
jaką im sprawia bycie z wnukiem), czy ja postepuję właściwie. Tyle osób
musi nam (Ł. i mnie) pomagać (babcia, dziadek, niania, czasem i
kuzynka), żebym ja mogła pracować. A zaległości mam tyle, że hoho. I
prawie każdy wieczór przed komputerem trzeba.
Oj marudzę dziś. Więc dość. Konferencję zrobię, referat będzie, szefową przertwam. I wracam do domku :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz