czwartek, 8 marca 2007
Dzień Kobiet ach
Żółte dostałam od uczniów. Z czekoladkami.
Czerwone od męża i syna. Z kartką.
Mąż przebił uczniów. Jakościowo, bo ilościowo nie miał szans.
Powiedziałam mu to. Ucieszył się, a jakże.
Siajo ma teraz fazę na bariery i przeszkody. Babcia Róża w dobranocce gimnastykuje się i zachęca do współudziału. Konkretnie machanie rękami a la drzewo.
Siajo nie mozie, bo ma za kjótkie jąćki.
Następnego ranka zachęcam do tańczenia:
<Siajo nie mozie, bo ma za małe nóśki.
No nie ma szans, życie rzuca mu straszne kłody tak znienacka.
Ja mam fazę na zasypianie. Przy klawiaturze, przy jedzeniu i w pracy. Wyjątkowo niekorzystnie zważywszy na ilość prac, niektórych z etykietką "pilna".
Praca ma fazę na nieskonkretyzowanie. Drugi tydzień z rzędu nie wiem, czy mam taki jeden przedmiot. A przedmiot wymagający i jak nie mam, to po co się przygotowywać?
Nieskonkretyzowanie nie dotyczy niestety dodawania roboty. Lipa.
Praca Ł. ma fazę na niejasność. Kolumbia będzie, ale daty brak jeszcze. I dobrze.
Pogoda też nie wyjaśnia, co właściwie będzie. Dziś klasyczne przedwiośnie. Chyba widać, że nie jestem jego fanką?
Ale ogólnie wiele lepiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz