wtorek, 29 maja 2007

Matka Polka

MG pisze, że jest Matką Polką i dobrze, brzmi to super.
Ja też jestem, najczęściej słyszę to od szefowej.
I nie jest to miło, raczej ironicznie. Moja szefowa ma mi subtelnie za złe, że jestem w ciąży. Choć teoretycznie
popiera posiadanie dzieci. Ale chyba nie w wykonaniu podwładnych.
Bo ja zasadniczo utrudniam pracę, trzeba mnie zastąpić.
I nie deklaruję, że ja wszystko i naychmiast - a koleżanka też w ciąży, deklaruje, że jak jej macierzyński wejdzie w II semestr to ona i tak wróci i będzie pracować, a ktoś inny to będzie firmował. Ja nie.
I nie zgodziłam się, że wydłużenie urlopu macierzyńskiego o 2 tyg. (od stycznia) to przejaw opresyjności państwa.
I szefowa uważa, że z drugim dzieckiem to juz w ogóle nie będę chciała kariery robić, a już teraz ma furę zarzutów, że wielu rzeczy nie chcę, bo rodzina.
To jest raczej subtelne i pomiędzy przesadnymi pytaniami o samopoczucie.
Nie-subtelna była tylko pierwsza rekacja, chyba, że ujęcie w jednym zdaniu "katastrofa" i "drugie dziecko" to gratulacje. Chodzi o to beznajdziejną karierę. Bo ona myślała, że jednak parę lat dam sobie spokój.
Potem jednak załatwiła mi awans (bo to wszystko było w toku konkursu) - bo nikt inny u niej się nie łapie :), a jak jest zgoda na stanowisko to nie można zmarnować, ale wyraziła tysiące zastrzeżeń.
Bywa miła. I ogólnie wynika to chyba z tego, że sama się tak zakręciła na tle pracy. Przykro mi z tego powodu.
Ale mi nie odpowiada takie podejście do życia.
Nie wiem, czy chcę tu pracować.

Mam jeszcze szefa w drugim miejscu pracy. Bez ochów i achów ucieszył się i planuje, jak sensownie rozwiązać moją nieobecność. Dziecko potraktował naturalnie.

Mówiły mi już studentki w ciąży, że łatwiej im uzgodnić różne wcześniejsze terminy z mężczyznami niż z kobietami. Tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz