Nałogi mówisz MG... hmm
1. Na pewno książki. Czytam w każdych praktycznie okolicznościach. Tylko Frania urodziłam na tyle szybko, że nie była mi tam książka potrzebna.
2. Wychodzenie / wyjeżdżanie. Dokądkolwiek. Jedno słowo i mogę na
kawę, do sklepu, na grilla, na tydzień do Pragi, na Słowację, świtem na
narty, cokolwiek. Warunki nie muszą być super, byle coś fajnego się
kroiło, do Anglii jechaliśmy na 2 tygodnie, mając 3 zaklepane noclegi.
Raz nawet spaliśmy z Ł. jedną noc na dworcu w Rużemboroku, bo nie
znaleźliśmy noclegu, a chciało mi się do ciepłych źródeł.
3. Kawa. Jako przerwa i czas na miłe gadanie lub czytanie. Nigdy
nie piję kawy, gdy pracuję. Nie wpływa na mnie, mogę iść zaraz potem
spać. Pijam latte, mam w domu takie coś do ubijania mleka. Jak byłam w
szpitalu po operacji to mama przemycała z McDonalda i na korytarzu
udawała, ze to jej.
Na takim jednym kursie pani psycholog zrobiła nam psychozabawę, gdzie
się podawało ulubione różne, m.in. napoje. Podałam kawę, potem
wyjasniając czemu (bo kazała) powiedziałam, że jest dla mnie synonimem
przyjemności. Okazało się, że napój to był stosunek do seksu. Coś w tym
jest.
4. Jedzenie - w sensie spożywanie i przygotowywanie. Lubię np.
wcześniej myśleć, co zamówię w knajpce. A gotować i piec uwielbiam,
zwłaszcza próbować nowe, odtwarzać coś, co mi smakowało gdzieś lub po
prostu gotować na fantację.
5. Kremy pielęgnacyjne i balsamy - kolorowe kosmetyki mnie nie kręcą, ale te... Mogłabym wciąż coś nowego kupować. Walczę ze sobą, aby najpierw wykończyć stare.
Pewnie jest więcej, ale te 5 przodują...:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz