poniedziałek, 20 sierpnia 2007

Platyna

Dzień dobji. Czy jeś żel dla babci? – zapytał Franio wkraczając z rozmachem do sklepu. Na szczęście był.
W „Sezonie na misia” któryś tam bohater mówi, że mowa jest srebrem, milczenie złotem. Ale co jest platyną?
Platyną jest Siajo. Wielokrotnie złożone, barokowe zdania wydobywają się z jego buzi od świtu do nocy, a często i przez sen.
Faza „czemu” trwa w znacznych nasileniu.
A co mamusia, a co? – to pierwsze zdanie, jak tylko wyjdzie ze swoje łóżeczka i podejdzie do nas.
Komentuje rzeczywistość, powtarza jak papużka.
Jak nie ma już co, to leci Brzechwą. Jak się okazało umie „kaczkę dziwaczkę”, „Lenia”, „Na straganie”, „Lokomotywę” w całości i mnóstwo innych w kawałkach. Poza tym dialogi z Misia uszatka i Franklinów.
Czule zerka w kościele na sąsiadkę i:
Zachwycony jej powabem, hipopotam błagał żabę.
Całkiem spokojnie zatrzymuje obcych ludzi i informuje ich o różnych Ważnych Sprawach.
Bo Siajo był… Siajo był w tultach i wyszedł, jat pieniążet się stończył, etraz Siajo idzie na plaże, a a babcia citała Sianina…
Jeśli są to ludzie posiadający dzieci, to na ogół wykazują stosowne przejęcie, a ja dbam, żeby jednak mogli się oddalić.
Poza tym uwielbia opowiadać przez telefon. Ja służę jako narrator i streszczam fabułę, bo naprawdę nigdy nie wiadomo, w którym punkcie zacznie i co uzna za godne uwagi. Na pewno natomiast każe patrzeć, jeśli będzie coś godnego spojrzenia:
Pać babciu, pać, balon, jati duuuuuży!!!!!!. Babcia na szczęście się umie znaleźć i nie wpada jej do głowy tłumaczyć mu, że ona nie widzi w telefonie, ale stosownie się zachwyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz