czwartek, 27 września 2007

Czw

31tyg.jpg
Niespodziewanie zrobił się czwartek. Tydzień generalnie dość ciężki, aczkolwiek poniedziałku nic już nie przebiło, na szczęście.
Bo trzeba było napisać artykuł, a mój mózg jakoś nie bardzo.
A jeszcze jutro mam 5 h zajęć z jednego przedmiotu i też trzeba się było przygotować.
Niby nic, ale mówić 5 h naraz z jednego tematu, to tak sobie.
Siajo dziś miał dzień na awantury – była i ranna i popołudniowa.
A wieczorem SAM narysował rysunek (dotychczas albo były to tylko mazy, albo oczekiwał współpracy, czyli on mówi co, a my rysujemy). A tu narysował i OBJAŚNIŁ. Było to morze i piasek. resztę rekwizytów z plaży już tata dorysował.
A potem siadł na kanapie i woła mnie:
Mamusiu choć tu, ja Cię tat mocno przytulę. :) ))
Bo Siajo przytulny jest. I nie lubi jak się smucę:). Standardowo pyta wtedy:
Mamusiu ciemu jesteś smutna?
Nie majtw się, zajas coś pojadzimy…
.
Byłam na kontroli. Z duszą na ramieniu, bo gdzieś tak właśnie z Franiem musiałam przejść na leżący tryb życia.
Ale Felusia grzeczna dziewczynka póki co i nie obniża się.
Nawet przeciwnie jakby – pani doktor stwierdziła, że tylko ciut ciut do żeber zostało. Nic więc dziwnego, że zasapuję się nawet jak czytam tylko bajeczkę Siajowi.
[Także w tym kontekście jutrzejsze 5 h wykładu jakby mnie niepokoi...].
I jeszcze Felusia – 31 tygodni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz