środa, 12 września 2007

W środę

Najpierw o wtorku:
***
Mój brat został mgr inż!!!!
***
Przedszkole po raz drugi
No więc, co było dość do przewidzenia, druga wizyta nie była tak ekscytująca, więc Siajo miał już swoją wizję. Że mianowicie ja zostanę z nim w sali. bo z dziećmi to chciał się bawić, owszem. No i jak wyszłam, to zaczął płakać. Nie tylko on, bo to zaraźliwe, nie;)? Stanęłam na moment zupełnie bezradna, część babć i mam skoczyło do sali, ja nie wiedziałam, co zrobić. Jak nie dam szansy paniom, żeby go wciągnęły, to będziemy wchodzić x razy. Felusia „pomogła”, kopnęła tak, że przypomniałam sobie, że zamierzałam lecieć do toalety. Więc poleciałam.
[W szatni był jeszcze mój tata, więc jakby Siajo wyszedł, to był na miejscu...]
Jak wracałam, to płacz Frania był już „teatralny” (wszyscy, co mają 2-3 latki wiedzą:)) i za moment – cisza, spokój. Jak szedł na przerwę śniadaniową, to był już w szampańskim humorze. I znowu na koniec czule żegnał się z paniami.
Pani mnie podbudowała – dokładnie, właśnie, jak się nie udało wymusić, to wrócił do zasadniczej koncepcji Siajo jedzie bawić s dziećmi. Pani stwierdziła, że dobrze znam swoje dziecko :) . Miło tak coś usłyszeć, bo nie ukrywam, ciężko mi w takich akcjach, odruchowo to bym poleciała.
Dodatkowo rozpoznał koleżankę Ziuzię, mamusiu, była u nas na glilu – córką kolegi Ł. z pracy.
Po zajęciach opowiedział, ze trochę płakał za mną.
Ale byłam na zewnątrz, prawda?
Tat, byłaś. I Siajo się bawił.

Ciekawe, co będzie jutro?
I tylko jedno – dwie babcie i mama wymusiły przebywanie z dziećmi w sali. I jak ja mam tłumaczyć Franiowi, że tu jest sala dla dzieci, skoro część się nie stosuje? Mi też jest ciężko, jak płacze, ale nie każdy płacz jest taki sam. Jedyny ojciec owszem najpierw wziął córkę, ale jak się zorientował, ze awanturka się rozkręca i mała na maxa żądała,żeby wszedł, pocałował, postawił i też wyszedł. Mała potem prowadziła pociąg. To tak chyba lepiej nie?
Z tych babć, to już kolejny raz jedna z wnuczkiem szybko skończyli zajęcia. Wnuczek wyszedł z nią, powiedział: Nie udało się dziś, idziemy babciu. Zjedli bułę (babcia negocjuje przy jedzeniu) i poszli.
***
A dziś robiliśmy ludziti z tasztanów. Ten istny E.T. go home z prawej, to prawie prawie Siajo sam zrobił. Znaczy wykonał wszystkie czynności, a ja je tylko poprawiałam:).
13wrzesnia6.jpg
I jeszcze ciasto, bo tak ponuro za oknem. Siajo układał śliwki, a potem też trochę kratkę turlał.
13wrzesnia5.jpg
Ponieważ dobrze się nam w kuchni siedziało, hurtem zjedliśmy drugie śniadanie, obrałam ziemniaki, które Franio podawał i poszatkowałam kapustę do obiadu.
Jat ciasto jobisz mamusiu?
[Bo przepis mojej mamy zakłada, ze poszatkowaną, z cebulą i solą się trochę gniecie i zostawia. I robiłam to na blacie, jak ciasto, faktycznie.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz