poniedziałek, 10 września 2007

Rainy days i przedszkole

Niby już tak nie leje, ale codziennie pada i tak jest jakoś mało miło. Spanie jest nawet mile widzianą opcją. Oczywiście po spełnieniu podstawowych warunków: coś do brzuszka i płyta – ostatnio „Gąska Balbinka”. Dziś dodatkowo zażyczył sobie Franina.
No i Franin z Balbiną go wykończyli:
spanie10wrzesnia.jpg
Jutro drugi raz idziemy do miniprzedszkola. Zapisaliśmy go na takie zajęcia 2x w tygodniu po 3 h. Bo moim zdaniem nie jest jeszcze gotowy na całe przedszkole, socjalizacji wystarczy na start. Jakby bardzo pragnął to potem coś zmienimy.
Miałam ofkors stresa. Siajo to generalnie taka mamina przylepa, lubi się bawić z dziećmi, ale mieć nas w zasięgu. Ale ostatnio bardzo przeżywał każdy koniec wizyty i znajomych dzieci, więc z drugiej strony…
Poszło bardzo fajnie – obrócił się co prawda i stał, ten nasz Gapcio (mi oczywiście – dodatkowo w końcu hormony ciążowe – aż łzy stanęły w oczach), ale zapewniłam, ze siedzę w sali obok i było dobrze. Wręcz chyba mu trochę przeszkadzało, jak przy wyjściach do drugiej sali czy łazienki widział mnie.
Panie orzekły, że indywidualista;) i że go wciągają, bo ma swoje wizje.
A jakże:) – dzieci wychodziły z sali takim „pociągiem”: jedno trzyma drugie. Siajo za każdym razem ostatni, co chwila coś pokazywał, skręcał, wybierał inną drogę:)).
Hitem są mamy. Nie kryję – bywam bardzo nadopiekuńcza, ale Ł. mnie ustawił i twardo siedziałam skoro Siajo nie płakał i nie wychodził. Natomiast zachowania, które mnie przyprawiały o atak śmiechu i przekonanie, że powinna być trzecia opiekunka (dla nas):
-rzut na dzieci, gdy szły do łazienki – mimo próśb pań, jedna babcia stanowczo stwierdziła, że ona tam musi z Natalką i już,
-zaglądanie do sali, bo „może płacze” (mimo że panie wynosiły lub wyprowadzały dzieci, które koniecznie chciały do mamy/babci) lub „chcę wiedzieć, co oni robią” (to jeden chłopczyk całkiem przestał cokolwiek i stał pod drzwiami i czekał na kolejne zajrzenie),
-jedna mama wymusiła swój pobyt w sali, bo mały nie chciał bez. Ale potem, jak poszli tańczyć, to już bez oporów poleciał sam. No więc ona: „muszę tam znowu wejść, bo one (panie) już się przyzwyczaiły (!), że jestem, nie dopilnują go i wyjdzie gdzieś (???),
-gdy inna mama wyczaiła, że tamta jest w środku, stwierdziła: „Oooo, to ja też idę.” Za chwilę jej synek zrezygnował już z zabawy i poszli do domu. Mama była zadowolona, bo „była pewna, że on tyle nie wytrzyma”,
-babcia z wnuczką w zimowej kurtce (!). Babcia tez cały czas twierdziła, że konieczne będzie wyjście wcześniej. No i Natalka wyszła, bo płakała, więc usatysfakcjonowana babcia ubrała ją i posłała pomachać paniom – to mała wróciła, ze też chce malować…:). Chwała babci – puściła ją z powrotem.
Ja to rozumiem – też się boję, czy Ktoś Inny dobrze się zajmie moim dzieckiem. Ale przecież trzeba dać szansę:))nie?
I tfurczość nr 1:
przedszkole.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz