Niby już tak nie leje, ale codziennie pada i tak jest jakoś mało
miło. Spanie jest nawet mile widzianą opcją. Oczywiście po spełnieniu
podstawowych warunków: coś do brzuszka i płyta – ostatnio „Gąska
Balbinka”. Dziś dodatkowo zażyczył sobie Franina.
No i Franin z Balbiną go wykończyli:
Jutro drugi raz idziemy do miniprzedszkola. Zapisaliśmy go na takie
zajęcia 2x w tygodniu po 3 h. Bo moim zdaniem nie jest jeszcze gotowy na
całe przedszkole, socjalizacji wystarczy na start. Jakby bardzo pragnął
to potem coś zmienimy.
Miałam ofkors stresa. Siajo to generalnie taka mamina przylepa, lubi
się bawić z dziećmi, ale mieć nas w zasięgu. Ale ostatnio bardzo
przeżywał każdy koniec wizyty i znajomych dzieci, więc z drugiej strony…
Poszło bardzo fajnie – obrócił się co prawda i stał, ten nasz Gapcio
(mi oczywiście – dodatkowo w końcu hormony ciążowe – aż łzy stanęły w
oczach), ale zapewniłam, ze siedzę w sali obok i było dobrze. Wręcz
chyba mu trochę przeszkadzało, jak przy wyjściach do drugiej sali czy
łazienki widział mnie.
Panie orzekły, że indywidualista;) i że go wciągają, bo ma swoje wizje.
A jakże:) – dzieci wychodziły z sali takim „pociągiem”: jedno trzyma
drugie. Siajo za każdym razem ostatni, co chwila coś pokazywał,
skręcał, wybierał inną drogę:)).
Hitem są mamy. Nie kryję – bywam bardzo nadopiekuńcza, ale Ł. mnie
ustawił i twardo siedziałam skoro Siajo nie płakał i nie wychodził.
Natomiast zachowania, które mnie przyprawiały o atak śmiechu i
przekonanie, że powinna być trzecia opiekunka (dla nas):
-rzut na dzieci, gdy szły do łazienki – mimo próśb pań, jedna babcia stanowczo stwierdziła, że ona tam musi z Natalką i już,
-zaglądanie do sali, bo „może płacze” (mimo że panie wynosiły lub
wyprowadzały dzieci, które koniecznie chciały do mamy/babci) lub „chcę
wiedzieć, co oni robią” (to jeden chłopczyk całkiem przestał cokolwiek i
stał pod drzwiami i czekał na kolejne zajrzenie),
-jedna mama wymusiła swój pobyt w sali, bo mały nie chciał bez. Ale
potem, jak poszli tańczyć, to już bez oporów poleciał sam. No więc ona:
„muszę tam znowu wejść, bo one (panie) już się przyzwyczaiły (!), że
jestem, nie dopilnują go i wyjdzie gdzieś (???),
-gdy inna mama wyczaiła, że tamta jest w środku, stwierdziła: „Oooo,
to ja też idę.” Za chwilę jej synek zrezygnował już z zabawy i poszli do
domu. Mama była zadowolona, bo „była pewna, że on tyle nie wytrzyma”,
-babcia z wnuczką w zimowej kurtce (!). Babcia tez cały czas
twierdziła, że konieczne będzie wyjście wcześniej. No i Natalka wyszła,
bo płakała, więc usatysfakcjonowana babcia ubrała ją i posłała pomachać
paniom – to mała wróciła, ze też chce malować…:). Chwała babci – puściła
ją z powrotem.
Ja to rozumiem – też się boję, czy Ktoś Inny dobrze się zajmie moim dzieckiem. Ale przecież trzeba dać szansę:))nie?
I tfurczość nr 1:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz