Nie mielismy dziś pomysłu na obiad, więc trzeba go było wymyślić. Na
bazie zawartości lodówki… kiepsko. Ale były jajka, mleko, więc dzielni tucharze
poszli na dół uliczki po drożdże i kefir. Jeżyny z ogrodu (sukces! dziś
nie było małych jeżynowych łapek na moim ubraniu)i zrobiliśmy tlusti na parze. Na parze, na parze.
[Z nieznanych powodów "na parze" strasznie się Siajowi spodobało.]
Zrobiliśmy ciasto i potem Ciasto i Siajo odpoczną tejas.
Potem połowa duetu odpoczywających wstała i zrobiliśmy kluski i sos.
Było dobre.
A dla Felusi zrobiliśmy pierwsze podejście do wózka. I jeden bardzo
nam się spodobał, jest duże prawdopodobieństwo, że go kupimy:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz