Odpieluchowywanie (ale słowo) jest trudne. Siaju już w domu i zagrodzie
bez, a i pielucha na wyjazd wraca już nawet sucha i widać zyski po
stronie świadomość i cena pampersów.
Drugą stroną nie jest to, że nie zawsze wychodzi - to drobiazg. Ani też
nie to, że mamie nie zawsze wyjdzie idealnie posadzenie na nocnik lub
pilnowanie spodni - to też drobiazg.
Z drugiej strony to jest problem, że siusiu nie jest tylko w ściśle wyselekcjonowanych dogodnych momentach.
- Siusiu! - i tata lub mama wyskakują z łóżka, jak na sprężynie (początkowo wzywał rano, teraz też w nocy),
- Siusiu! - przerywam jedzenie, rozmowę, czytanie, robienie obiadu, cokolwiek,
- Siusiu! - i wylatujemy z kościoła,
- Siusiu! - i matka żąda od ojca zatrzymania samochodu niezależnie od
przepisów drogowych (ojciec jest bardziej oporny, uważam, że kompromis
nam tu na zdrowie wychodzi),
- Siusiu! - i w procesie zasypiania jest przerwa.
Czasem mam myśl - dać pieluchę i z głowy. Ale Siaju już i z pieluchą woła.
Ale - tak naprawdę strasznie jestem z niego dumna. Ma rok i 9 miesięcy w końcu.
I nie nadużywa tego sposobu ściągania rodziców na ziemię (na razie).
I dziś historyczna noc - rano pielucha była sucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz