A więc po takim ładnym wejściu Syna, to trzeba było skorzystać.
Więc dzień 19 marca sponsorowały dwie liczby.
Najpierw 12, bo (o rany) od takiego to dnia właśnie jesteśmy z Ł. razem. I też lało.
I po drodze parę razy mi tłumaczono, że takie licealne miłości to nie
przetrwają i że się je dobrze wspomina, ale raczej nic więcej. Co może w
wielu przypadkach się sprawdza, ale nam wyszedł ślub. Aczkolwiek wtedy
właśnie, to jakby tak nie przypuszczałam, co z tego wszystkiego będzie.
A druga liczba to 27 i:
Taki więc mi wyszedł prezencik.
Może wcześnie robiony, ale data, data :)). Kolejne dwa testy pokazały to samo. No to uwierzyliśmy.
A potem nastąpiła seria choróbek i spiętrzenia w pracy (buuu) i wciąż
myślam: "Jutro napiszę tę notki, teraz tak szybko tylko coś". Ale w
końcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz